sobota, 23 września 2023

Przeprowadzka z Polski do Chicago

W końcu nadeszła pora wyjazdu. Przyznam, że podczas pakowania i sprzątania pokoju miałam momenty, kiedy trochę się rozkleiłam, ale ogólnie trzymałam się całkiem dobrze. 

Dzień wprowadzki do akademika przypadał 19 września, więc kupiliśmy bilety na lot, który był dzień wcześniej. Lot bezpośredni z Warszawy do Chicago trwał 9 długich godzin. Lecieli ze mną rodzice, więc nie stresowałam się, no i dzięki temu mogłam zabrać ze sobą więcej rzeczy. Oni spakowali się tylko w walizki podręczne, a ja w 3 duże i jedną podręczną. Same zimowe ubrania i buty, to jedna duża walizka. 

Wylądowaliśmy, odebraliśmy bagaże, samochód i pojechaliśmy do hotelu. W Chicago było już całkiem ciemno. Na drugi dzień wstaliśmy wcześnie, poszliśmy na śniadanie i pojechaliśmy na kampus mojej uczelni. Pogoda była kiepska, dopiero po południu zrobiło się ładniej. Zameldowałam się, odebrałam klucze do pokoju i poszliśmy się rozpakować. 


W jedynce dostępna jest szafa wbudowana w ścianę, nieduża komoda, łóżko, krzesło i półka. Niewiele, ale wystarczająco. Okazało się też, że łazienka nie jest jedna na 4 pokoje, tylko jedna na dwa. Z głównego korytarza wchodzi się do mniejszego, gdzie po środku są dwa pokoje obok siebie, a po lewej toaleta z sedesem i zlewem, a po prawej prysznic i kolejny zlew. Po rozpakowaniu musiałam lecieć do kaplicy na rozpoczęcie dla nowych studentów, a rodzice poszli zwiedzać. Później spotkaliśmy się i pojechaliśmy kupić pościel i inne potrzebne rzeczy. Ikea była na drugim końcu miasta, więc wybraliśmy najbliższy Target.  








Następnego dnia było orientation, przemowy i przechodziliśmy od bramy, na miejsce tego orientation, a po drodze stali studenci starszych roczników i "witali" nas na kampusie. To było miłe. Podczas rozpoczęcia poprzedniego dnia i orientation towarzyszyli wszystkiemu dudziarze, dzięki czemu wszystko miało mega klimat. 
Później mogliśmy też zapoznać się z ofertą klubów, jakie oferuje uczelnia, oraz innych wydarzeń, jakie odbywają się lub będą odbywać na terenie kampusu.





W piątek było luźniej, więc wybrałam się z rodzicami do centrum Chicago. Po południu zjedliśmy razem ostatni obiad i przyszła pora się pożegnać, bo wylatywali tego dnia, około 22:00. 
Dużo emocji, jak na kilka dni, ale dałam radę. We wtorek zaczynam zajęcia, więc teraz tym się niepokoję, ale myślę, że jakoś pójdzie ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz